2 mar 2015

EXPO SWEET 2015 - fotorelacja

22-25.02.2015 odbywały się w Wa-wie targi Expo Sweet, na których miałam okazję być (oczywiście nie 4 dni lecz 2, ale to w zupełności wystarczyło), wypić kawę (dużo kaw), spróbować słodkości (ekhm, było naprawdę słodko) i lodów [mangowe od pewnego Włocha były naprawdę dooobre :)].
Poniżej kilka zdjęć dokumentujących mój pobyt na tym jakże słodkim wydarzeniu.



Stoisko IRCA


Prace konkursowe










Ale jaja ;)






Inspiracje - różne







Stoisko Master Martini ;)





Inspiracje - cd


4 lut 2015

TIERSEN - moja miłość

Zatęskniłam dziś za Tiersenem..
Za wspomnieniem, jak go poznałam
..
Mam przeogromną potrzebę, by do niego powrócić
..
By przypomnieć sobie emocje, które wywołują tak dobrze znane melodie i nuty..
Bez jego muzyki moje życie nie miałoby 'smaku'.

Chciałabym się z Wami podzielić moją miłością do Yanna Tiersena :)

Wręcz z rumieńcami na policzkach wyciągnęłam dziś z szafki dysk, na którym mam mój cały dobytek dotyczący Yanna. Zatęskniłam najbardziej do tego, od czego się zaczęło.. Do chwil, w których pierwszy raz go usłyszałam, jeszcze nie będąc świadoma
, jak przepastna i wierna miłość mnie czeka.

A zaczęło się dawno temu (niektórzy stwierdzą, że wcale nie), lat temu prawie 10. Pewnego smętnego, pełnego przeziębienia, gorączki, kiepskiego samopoczucia  i samotności wieczoru w akademickich pieleszach
Otóż wrażliwa (muzycznie) (i nie tylko) studentka ogrodnictwa spędziła wieczór w obecności uroczej Amelii Poulain. Zakochała się po uszy wręcz po trzykroć.. w samej Amelii, w Paryżu (choć ta miłość to nic nowego, zjawiła się dużo wcześniej), i w muzyce, jak się potem okazało pewnego francuskiego multiinstrumentalisty, którego nazwisko kompletnie z niczym się nie kojarzyło..

Przepadłam..
Wiedziałam od razu, że to będzie miłość, do samego końca.

Tiersen-o-mania ogarnęła mnie
. Chciałam wiedzieć o nim wszystko i basta! Namiętnie wręcz czytałam wszelkie dostępne informacje, przeszukiwałam co się dało, szperałam, googlowałam.. i słuchałam w kółko i do zdarcia już nie tylko soundtracka do Amelii, ale i innych wydanych, dostępnych płyt. Zakochałam się na zabój :-)
Mogłam w końcu z dumą powiedzieć, że mam w branży muzycznej IDOLA, który jak dla mnie, stworzył coś, co ciężko będzie komuś, kiedykolwiek dogonić [wybaczcie to czysto subiektywne stwierdzenie ;)].
Trudno mi to dokładnie opisać, i nie wiem czy Wam uda się mnie zrozumieć, mimo, że większość z Was zapewne darzy sympatiami mniej lub bardziej wylewnymi jakichś muzyków czy rodzaj muzyczny..
Muzyka zawsze była dla mnie bardzo ważna, poza tym miałam okazję poznać ją także z trochę innej strony, a mianowicie.. od podszewki :-)
Dla mnie nuty, dźwięki to swoiste, niezbędne nośniki emocji, tak jak krew, która transportuje tlen po naszym ciele; coś niezbędnego, bez czego nie można oddychać, istnieć. 'Wędrowałam' w mojej nauce poprzez solfeże, akordy, gamy, pasaże, etiudy, zasady, teorie muzyki, historie muzyki, etc., etc. Niektóre z tych rzeczy były istną męką, ale to co istotne, nienamacalne, wrażliwe do cna, wryło się w serce i zostanie w nim do końca mych dni jak mniemam. Twórczość Tiersena jest tego 'ucieleśnieniem'. Jest dla mnie czymś niepowtarzalnym, pięknem samym w sobie i nic nigdy tego nie zmieni. Zawsze, przezawsze, wszystko co z nim związane będzie mi sprawiało szaloną radość i szczęście! I będzie niosło ogrom emocji, wspomnień. 'Przy' nim się bawię, płaczę (zarówno ze smutku nieokreślonego jak i ze szczęścia), uśmiecham, śpiewam, nucę, rozmyślam, zamyślam się i zachwycam, rozkoszuję dźwiękami, współbrzmieniami, podziwiam, kocham i nienawidzę - istna mieszanka! Jak w życiu zresztą.
A już tak bardziej przyziemnie, by nie popaść w nadmierny zachwyt [co chyba jednak popełniłam :-) ].. Jakiś czas po obejrzeniu 'Amelii', odbywał się w W-wie festiwal frankofoński, na którym miał miejsce koncert Yanna. Oczywiście musiałam tam być :) przywiozłam sobie nawet autograf, aaaaa! [mam go lekko zżółkniętego w ramce do dziś, a co, kto mi zabroni ;)]. A potem jeszcze koncert w Krakowie, na który pojechałam zupełnie sama przez pół Polski, by jednak na miejscu podziwiać jego twórczość w miłym towarzystwie dopiero co poznanych Tiersenowych sympatyków. I trzeci, ostatni, na którym miałam okazję podziwiać mojego Mistrza, zakręcony wg mnie projekt Tiersena i Orki. Koncertował jeszcze dosłownie kilka razy, ale z racji powiększenia rodziny moje uganianie się za Yannem było po prostu, najzwyczajniej niemożliwe.. Teraz czekam cierpliwie aż Yann raczy znów zagościć w progach polskich klubów. Oby nie kazał zbyt długo na siebie czekać.
Cóż.... kończąc już moje ohy i ahy...
Jedni kochają Chopina, inni Jon Bon Jovi...
Ja kocham YANNA TIERSENA
Nie mogłam przy okazji nie powspominać wszystkich tych, których 'dzięki' Tiersenowi poznałam - POZDRAWIAM WAS SERDECZNIE!


Dzielę się z Wami cząstką mnie, kto chętny niech ogląda.....

                               Od tego się zaczęło... Amelia, Paryż..


                                         (źródło: http://screenmusings.org/Amelie/index.htm#71)


                                                                        MY LOVE
                     (źródło: http://notodoslosgatosonpardos.blogspot.com/2012_02_01_archive.html)

                                   Tyłek Tiersena na festiwalu w W-wie, 2007 r.
                                                     (z galerii własnej)


                                    Aga po koncercie w towarzystwie Djaruma ;)
                                                   (z galerii własnej)


                                      Yann na koncercie w Poznaniu i W-awie
                                                  (żródło: wygrzebane z czeluści internetu)


                                   Tiersen i Orka w poznańskim Eskulapie, 2009 r.
                                                   (z galerii własnej)

...  a co najważniejsze.. SŁUCHA - otwórzcie szeroko uszęta, zamknijcie oczęta...
(niechaj wiedzą wszyscy, że ogromnie ciężko było wybrać mi z przepastnych zasobów tych kilka utworów, kiedy tam wszystko mnie zachwyca..)


 




                            


                                                                              
                                                                                            

                      
                






21 lis 2014

SŁODKA WYPRAWA





Zastanawiałam się jakim tematem Was uraczyć, gdy ten właściwie nawinął się sam.. Być może obiła Wam się o uszy informacja o Targach Czekolady i Słodyczy odbywających się w stolicy 14-16.11. Niestety wydawało się, że wcześniej poczynione plany weekendowe nie pozwolą mi na spędzenie słodkich chwil w Warszawie, o których dowiedziałam się i zamarzyłam o nich dosłownie dwa dni przed, do czasu.. gdy los zaczął mi sprzyjać :) Zaczął sprzyjać na tyle, że nie dość, iż swobodnie mogłam poświęcić cały dzień na podróż i spędzić tych kilka godzin na słodkie doznania, to jeszcze działo się to wszystko w bardzo miłym towarzystwie (tak Aga, to o Tobie :) ).

I tak szczerze napiszę Wam, że gdyby nie to towarzystwo (Agi :) ), to odbiór Targów byłby raczej średni. Czytałam różne opinie na ich temat, niektórzy byli bardzo niezadowoleni (w sumie nie dziwię się, też bym nie była, gdybym marzła w kolejce pod PKiN, i jak to ktoś dobrze napisał, organizatorzy mogli się bardziej postarać i zaserwować np. gorącą kawę, albo poczęstować czekoladką) na szczęście (ach ten sprzyjający los..), nasza wyprawa miała miejsce w piątek, a opisane wyżej kolejki w sobotę i niedzielę.

Po wejściu przeżyłam lekki szok, obserwując, jak ludzie rzucają się na czekoladki, w rezultacie zrzucając te czekoladki na podłogę - komentarz? zbędny. Pierwsze stoisko, pierwszy zakup i.. totalny rozgardiasz, pani nie wiedziała jaka cena, kolejka do 'kasy' wolno schodziła, a jak przyszło do rozliczenia, to lepiej było mieć drobne w portfelu, bo pani już takimi nie dysponowała, dla mnie żaden problem, poprosiłam o wydanie reszty w postaci czekolady, a co!

Potem było już lepiej (na szczęście), chociaż kobiecie, która ma 160cm wzrostu na obcasach nie było łatwo przedzierać się przez tłumy, różne tłumy, od matek z dziećmi w wózkach po babcie o laskach.. ale ja rozumiem, każdy chciał spróbować słodkich czekoladek, ciasteczek, ciast, makaroników, cukierków.. była nawet baklawa i ciasto drożdżowe, no i kawa, i czekolada do picia, dobra czekolada, nie piłam takiej od... od czasu studiów! nie cierpię takich przesłodzonych, czasami bardziej przypominających kakao, albo w drugą stronę - budyń! czekoladopodobnych czekolad do picia, ble! Uwielbiam gorącą, DESEROWĄ czekoladkę, mniam.. po niej od razu poziom zadowolenia powędrował w górę.
Must have tych targów dla mnie to byli wystawcy z makaronikami - wcześniej nie miałam okazji ich próbować, stoiska z gadżetami do wypieków (naliczyłam dwa? - słabo jakoś), Manufaktura Cukierków i Kitchen Aid (tak, tak, zbieram na Kiciusia).

Makaroniki zakupiłam, posmakowałam, porównałam - jak dla mnie najlepsze mocno czekoladowe i z solonym karmelem z Sucre - warto spróbować, a ja teraz mam plan zrobić własnoręcznie :)

Lizaki z Manufaktury Cukierków - polecam! Super się prezentują i smakują, SMAKUJĄ :)

Torty robione przez 'amatorów' na wystawę? nie przypadły mi do gustu, no ok, jeden można powiedzieć, że mi się podobał, ale szczerze? znam osoby, które potrafią zdobić torty o niebo lepiej.

Dziś miałam okazję czytać opinię Pani Blogerki, która tak bardzo się zachwycała tym wydarzeniem, że aż zrobiło mi się nieswojo, czy to, ze mną coś nie tak? Bo spojrzałam na to wszystko raczej krytycznym okiem, nie mniej jednak cieszę się szalenie, że pojechałam, zobaczyłam, oceniłam, nacieszyłam oko i kubki smakowe.

I to by chyba było na tyle. Zabrakło mi tam kilku firm, istotnych dla branży, ale mam nadzieję SweetTargi w lutym nadrobią te 'zaległości' :) Dzień zwieńczył dobry obiadek i zakupy uzupełniające. A poniżej znajdziecie fotorelację. Miłych doznań wzrokowych!





Sowa

Deker


Wystawa tortów

Baklavy



Ziarna kawy (i nie tylko!) w czekoladzie


Gift z TK Maxx

7 lis 2014

ABOUT ME

Kiedyś już zaczynałam pisanie bloga, ale ostatecznie zabrakło mi systematyczności  i chyba przede wszystkim pomysłu. W każdym razie..
od tamtego czasu sporo się zmieniło. Zostałam żoną
i matką, życie stało się pełniejsze, intensywniejsze, bez czasu na chandrę - generalnie.
Z takich mniej pozytywnych  faktów to taki, że w tzw. międzyczasie zostałam bez pracy, mimo to.. był z tego WIELKI pozytyw – mogłam poświęcić mój czas Lili.

Lila ma 2 lata, 3m-ce i jest dzielnym przedszkolakiem, właśnie ogląda bajkę, jednocześnie trzymając się pod boki i kołysze się w rytm muzyki – jest już taka duża, kiedy ona urosła?  Robi się coraz bardziej samodzielna, jest rezolutna
i wesoła, czasem nie mogę się nadziwić ile ona już rozumie, jak kształtuje się jej rozumek, jak próbuje poznawać świat..
Jestem z niej dumna, to mój największy życiowy SUKCES i SKARB!


Nawet nie wiem dokładnie kiedy przyszło zauroczenia wypiekami. Zawsze piekłam, ale odkąd Lila nie wymagała już mojej bezwzględnej uwagi w ciągu dnia, zaczęłam poszukiwać  inspiracji, nowych przepisów i częściej niż zazwyczaj uruchamiałam piekarnik. Poczułam to, tę czaczę, SŁODKI ZEW!


Natomiast jeśli chodzi o rękodzieło, dzierganie  – ta pasja jest ze mną od baaardzo dawna. Szydełkowania i podstaw na drutach nauczyła mnie Babcia, miałam może z 8-9 lat, i tak to trwa po dziś dzień.


Do powyższych dochodzi jeszcze zamiłowanie do muzyki.. 
Teraz tak myślę.. że może od niej tak naprawdę powinnam zacząć to pisanie? Bo to z jej powodu jestem gdzie jestem i kim jestem. Ale zostawię to na oddzielny temat.


To wszystko wygląda na takie.. poukładane, łatwe, ale czasem nie było
i właściwie.. nie jest.. cały czas szukam swojej Drogi, borykam się z różnymi zmartwieniami, wątpliwościami życiowymi, przyziemnymi sprawami – każdy takie ma, jeśli nie – zazdroszczę!
Dlatego ogłaszam, postanawiam. To moje miejsce. Nie będę dzielić się z Wami tylko tym co fajne, miłe, słodkie, o tym co się udało (chociaż przeważnie pewnie jednak o tym będzie ;).. ale życie nie jest TYLKO takie, więc jak mi się zbiorą żale, to może ktoś zechce wysłuchać, a raczej poczytać, a to już będzie dla mnie nie małym pocieszeniem.
Także zapraszam, proszę usiąść wygodnie i rozgościć się w mych progach.
Miłego wieczoru!
A.

6 lis 2014

SŁODKO ZAKRĘCONA

Zbieram się i zbieram, by w końcu coś napisać/opisać.. Ale jak, gdy w głowie mętlik taki... słodki mętlik.. nie tylko dlatego, że nie wiem od czego/jak zacząć.. gorzej, nie wiem co tak właściwie z tym słodkim mętlikiem zrobić! :)
Masło maślane... ;)
Do rzeczy.
Będę się w tym miejscu dzielić z Wami tym co moje: słodkości, ręczne dzieło.. to przede wszystkim, reszta sama się zweryfikuje :)
Pozdrawiam wieczornie, smakując piwo z polecenia męża, mojego domowego piwowara -  PRIMATOR - jasny porter - cheers!

'Primator Rytirsky 21 (9%) z Pivovar Primator to mocniejsza wersja klasycznego lagera. Charakteryzuje się ciemnozłotą barwą i słodowym aromatem, w którym można wyczuć nuty czeskiego chmielu Saaz. W smaku pełne, słodkawe, z akcentami miodowymi. Po chwili pojawia się przyjemna, kontrastująca goryczka. Ze względu na wyższą zawartość alkoholu piwo miło rozgrzewa i jest idealne na chłodniejsze wieczory.'

14 paź 2014

JUŻ WKRÓTCE!!!!!


Oprócz profilu na FB i instagramie - moje wpisy i zdjęcia także tutaj :)

Serdecznie zapraszam!